niedziela, 21 września 2014

Prolog

Minęło tyle lat, miesięcy, dni.Wróciłam tu. Do Bełchatowa. Pamięta dzień w którym wyjeżdżałam jakby to było wczoraj.

*Stałam przed domem z wielką walizką. Wokół mnie najlepsi przyjaciele. Nie mogła uwierzyć, że to wszystko się tak kończy. Ale musiałam o tym zapomnieć. Choć na chwilę. Pierwszy odezwał się mój najlepszy przyjaciel.
-Maja nie puszczę Cię.
-Mario muszę chodź na chwilę zapomnieć o tym co się stąło.
-I chcesz nas zostawić. Pomyłka MNIE ostawić - wyakcentował idealnie przed ostatnie słowo. 
- Nie chcę przecież wiesz.
-To czemu wyjeżdżasz.
-Tak będzie lepiej!
-Dla kogo? - odgryzł wściekły
-Dla Ciebie, Miśka, Karola - wszystkich!
-Co?- odezwali się całą trójką.
-Tak! Po prostu nie mogę tu zostać wybaczcie.
Nie poczekałam na odpowiedź od razu wsiadłam do taksówki nie zwracając uwagi na wołania moich przyjaciół. Musiałam wyjechać. Łzy ciekły mi strumieniami. Nie mogłam pohamować emocji. W taksówce wspominałam nasze najlepsze chwile. To kiedy grałam swój pierwszy mecz - wygrany. Mariusz krzyczał na cały głos:
-Majuśśśśśśśś
To była prawdziwa przyjaźń. Chodziłam z nimi na treningi. Ich trener bardzo mnie lubił. Z Mario przyjaźniłam się od zawsze. Byliśmy dla siebie jak brat i siostra. Do naszej malutkiej paczki po pewnym czasie dołączył Misiek i Kłos. Oni byli jednymi z bardziej nieogarniętych w grupce. Doskonale pamiętam nasze ucieczki na całą noc za miasto. Ucieczki ze szkoły. To wszystko było takie wspaniałe. Miliony zdjęć na naszych telefonach. Łzy znów leciały mi ciurkiem. Z każdym wspomnieniem. Wróciłam do tego dlaczego wyjeżdżam.
***
-Tato!
-Majuś?
-Jesteś ze mnie dumny?
-Jasne, że tak!
I nagle niespodziewany napad astmy. Ja sama w domu z tatą. Zadzwoniłam do mamy. Ona zaś po pogotowie. Zabrali go. Ja z dnia na dzień patrzyłam jak staje się bladszy... Aż pewnego dnia wyszłam po wodę, kiedy wróciłam lekarz oznajmił mi to czego się spodziewałam.
-Przykro mi, pani ojciec nie żyje. 
To wtedy była próba przyjaźni mojej i Mariusza. Kiedy tylko się dowiedział przyjechał po mnie. Zabrał do siebie. Siedział przy mnie cały czas. Nie chodził na treningi. A co z mamą? Mama stoczyła się na dno. Potrzebowałą czasu. Tak jak ja. Nie mogłam patrzeć jak Mariusz marnuje swoją karierę. I to dlatego wyjechałam.*

Nie było mnie 3 lata. Po pierwszym roku utrzymywania kontaktów z Mariuszem przerwaliśm. Czemu? Sama nie wiem. Od czasu do czasu pisałam z Michałem ale brakowało mi Mario. Kłos też się nie odzywał. Czułam, że ich straciłam. Teraz los znów mnie tu skierował. Czy dam radę? Nie wiem. Ale jedno jest pewne. Nie wytrzymam nie mówiąc Michałowi, że tu jestem.