poniedziałek, 3 listopada 2014

Rozdział 2

Nie wiedzieli wcale po co przyjechałam. Niech tak zostanie. Paulina zarówno jak Daga zadzwoniła do mnie i poprosiła o pomoc. Michał jak i Mariusz nie wracali do domu po treningu. Rzadko się odzywali. A przecież spotykali się od tylu lat (na potrzeby opowiadania ani Michał ani Mariusz nie ożenili się). Bardzo mnie to dziwiło. Paulina bała się, że Mario ma kochankę a Dagmara, że Michał popadł w jakiś nałóg. W gruncie rzeczy przyjechałam by im pomóc. Było to trochę trudne bo nie wiedziałam czego się spodziewać. Na razie wiem, że przy mnie zachowują się jak zawsze. Są pewnymi siebie chłopakami, których pokochałam całym sercem (w przyjacielskim tych słów znaczeniu). Traktowałam ich jak braci oni mnie jak siostrę. Z zamyślenia wyrwało mnie wołanie chłopaków.
-Maja!
-Num?
- Idziemy na piwo!
-Nieeeee...
-Czemu? - zrobili podkówkę.
-Bo mam ochotę na coś mocniejszego!
-To jest na Majka, którą znam! - powiedział Szampon.
-Też Cię kocham!
-Wiem :D
Poszli do szatni. Ja zeszłam powoli z trybun. Na korytarzu natknęłam się na trenera Skrzatów.
-Majka?
-Dzień dobry :)
-Jak miło Cię widzieć, co porabiasz?
-Pana również :) A po śmierci taty pojechałam do Miami.
-Podejrzewam, że przestałaś trenować siatkówkę...
-Tak.
-Majka byłaś świetną siatkarką. Czemu to zrobiłaś?
-Za bardzo przypominało mi to tatę.
-Zrozum, że masz zbyt duży talent by go zmarnować.
-Proszę pana podjęłam decyzję i nie zmienię jej!
-Wiesz Maju musze iść do widzenia!
-Do widzenia - odpowiedziałam chłodno. Od śmierci ojca trener chciał mi go zastąpić. Nienawidziłam gdy to robił. Udałam się przed wyjście z szatni i bez pukania weszłam. Zawsze tak robiłam. Nawet na mnie nie zwrócili uwagi. Przyzwyczaili się. Podeszłam do Maria który słuchał muzyki i krzyknęłam od tyłu.
-Buuuuuuu!
-Ja pierdole co się dzieje!
-Nic wariacie xD
-Maja ja Cię kurwa zabiję!
-Spróbuj mnie złapać,
-Oj spróbuję !
I tak Wlazły gonił nie po całej hali. W końcu napotkałam gabinet Pauliny.
-Paulina!
Maja ! co u....
Nie dane było jej dokończyć bo do gabinetu wpadł zdyszany Wlazły.
-majka nie wiedziałem, że nadal biegasz.
-Trzeba dbać o kondycję ;)
-Wyjaśnicie mi to? - zapytała troszke poddenerwowana Paulina. Widziała, że nawet Majka ma z Mariuszem lepsze kontakty niż ona.
-A taka zabawa z Moją Majusią - skwitował Wlazły a następnie wyciągnął ową dziewczynę z pomieszczenia.
-Ej co ty taki suchy w stosunku do Pauli? - spytała. Miała nadzieję, że siatkarz jej coś powie.
- Ja suchy? Zdaje Ci się!
-O nie mnie nie zbyjesz jednym, krótkim zdaniem. Co się dzieje?
-Nic się nie dzieje - odpowiedział już zdenerwowany Wlazły. Postanowiłam go więcej nie drażnić. Doszliśmy do szatni w ciszy, gdzie czekali tylko Winiar i Kłos. Wszyscy razem wyszli przed halę a tam stało się coś co nie miało się prawa zdarzyć...

niedziela, 12 października 2014

Rozdział 1

Podjechałam pod swój rodzinny dom. Z zewnątrz taki sam. Moja mama wreszcie wróciła do normalnego stanu. Nie piła, nie paliła - zrobiła to dla mnie i dla taty. Wiedziała, że nie chciałby tego. Miałam jeszcze klucze więc nie dzwoniłam dzwonkiem. W korytarzu było ciemno...
- Majuś to ty? - usłyszałam z kuchni.
-Mama!!! - krzyknęłam jak sześciolatka, która wróciła ze szkoły. Ale nie można się dziwić w końcu nie widziałam jej 3 lata. Weszłam do kuchni wewnątrz też nic się nie zmieniło. Mama wyglądała dużo lepiej niż przed moim wyjazdem. Byłam z niej dumna.
- Maja nawet nie wiesz jak się cieszę, że Cię widzę.
- Ja też się cieszę mamuś.
- Co Cię tu sprowadza?
- Chciałam wrócić do rodzinnego miasta...
- Nie wmówisz mi, że Miami było Ci źle.
-Skąd wiesz?
-Michał... Często tu wpada pomógł mi... Mówił, że utrzymujecie kontakt.
-Ale to kabel - stwierdziłam w trzech słowach.
-Powiedział też, że nie utrzymujesz kontaktu z Mariuszem...
-Nie chce o tym mówić...
-Niech Ci będzie. Pewnie jesteś zmęczona podróżą...
-Może trochę...
-Wszystko jest tam gdzie zawsze ;)
-Dziękuję. -Ucałowałam mamę w policzek i poszłam do mojego pokoju.
Nic a nic się nie zmienił. Wielkie łóżko w którym co wieczór leżałam z Szamponem wspominając każdy dzień naszej przyjaźni. Nad łóżkiem wisiał wielki kolaż ze zdjęciami moich głupków. Na każdym ognisku, każdy dzień. Zawsze mieliśmy ze sobą aparat. Na wspomnienia popłynęła mi jedna łza. Te czasu już odeszły, nie wrócą. Poszłam do łazienki, wykonałam wieczorną toaletę i poszłam spać. Obudziły mnie promienie słońca wpadające do mojego pokoju. Mimowolnie podniosłam się z łóżka wykonałam wszystkie potrzebne czynności i zeszłam do kuchni. Na stole zobaczyłam karteczkę.

,,Majuś poszłam do pracy wrócę po 19, obiad jest w lodówce. Myślę, że musisz powiedzieć Miśkowi, że przyjechałaś. Kocham Cię Mama,,

No tak mama zawsze musi dorzucić swoje cztery grosze. Zjadłam śniadanie i ruszyłam na ruchliwe ulice Bełchatowa. Wszystko wydawało się takie samo. Jedno się zmieniło. Nie przemierzałam ulic Bełchatowa z olbrzymami obok. Mijały mnie pojedyńcze osoby, które znałam ze sztabu Skrzatów. Tyle, że oni już mnie nie pamiętali. Miałam ochotę pójść na halę ale wiedziałam, że byłby tam też Mario. A jak na razie nie chciałam go widzieć. Najpierw muszę spotkać się z Miśkiem.  Jednak nogi same zaprowadziły mnie pod halę. Ona również się nie zmieniła. Spojrzałam na zegarek 11:23 na sto procent mają trening. Nie wiedząc czemu weszłam na halę. Nie spotkałąm nikogo po drodze. Weszłam na trybuny w miejscę, w którym myślałam, że będę najmniej widoczna. Czy tak było? zaraz się przekonamy. Chłopaki mieli właśnie rozgrzewkę. Dostrzegłam Miśka, Szampona i Karola. Nic a nic się nie zmienili. Tak bardzo mi ich brakowało. Karol właśnie odbijał piłkę, która powędrowała w częśc boiska z której byłam widoczna. Niechętnie po nią poszedł. Wziął piłkę wyprostował się i krzyknął na całą Energię
-Majaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!
Chciałam się rozpłynąć ale nie wiedziałam jak. Po chwili Mariusz stał przy mnie i ściskał mocno. Takiej reakcji się nie spodziewałąm.
-Majuś - szepnął mi do ucha - nawet nie wiesz jak się cieszę, zawsze chciałem do Ciebie zadzwonić ale nie miałem odwagi.
-Mariusz, tęskniłam - dwa słowa a już się rozumieliśmy. Zrozumiałam, że wielkim błędem była myśl by tu nie iść. Mogłam zostać w ramionach Mario już na zawsze no ale zasze pojawi się ktoś kto nam przerwie.
-Majaaaaa - wyrwał mnie z ramion Mariusza i obkręcił wokół własnej osi.
-Karol!
-Tęskniłem!
-To czemu się nie odzywałeś?
-Myślałem, że tak będzie lepiej zawaliłem wtedy gdy Twój tata umarł. Powinienem być wtedy przy tobie a ja byłem na drugim końcu Polski.
-Nic się nie stało!
-Wybaczysz mi?
-Jeszcze się pytasz!
-Maja? - usłyszałam.
Momentalnie się odwróciłam ujrzałam moje ukochane oczy. Te które hipnotyzowały tysiące kobiet, Mojego przyjaciela.
-Misiek!
-Czemu nie powiedziałaś, że przyjeżdżasz?
-A co nie cieszysz się?- zapytałam smutno.
-Ja miałbym się nie cieszyć? Ile razy chciałem wsiadać w samolot do Miami.
-Czekaj niech policzę... 1,2,3,4,5,6, hm... Tak z 30 xD
- No i ty się mnie jeszcze pytasz - pokręcił z uśmiechem głową.
-Głupek!
-Debil!
-No moja rodzina! - krzyknął Wlazły a my sę z nim zgodziliśmy.
-Brakowało mi was... - powiedziałam
-Nam Ciebie też. Wreszcie czuję, że jesteśmy w komplecie!
-Bo tak jest!
-No to ba!
-Musimy to uczcić, jakieś piwko? - zapytał Karol.
-Hmmmm zmykać mi na trening ja w tym czasie pomyślę ;)
-Tak jest kapitanie! - odkrzyknęli
-Kocham was!
-My Ciebie też!


niedziela, 21 września 2014

Prolog

Minęło tyle lat, miesięcy, dni.Wróciłam tu. Do Bełchatowa. Pamięta dzień w którym wyjeżdżałam jakby to było wczoraj.

*Stałam przed domem z wielką walizką. Wokół mnie najlepsi przyjaciele. Nie mogła uwierzyć, że to wszystko się tak kończy. Ale musiałam o tym zapomnieć. Choć na chwilę. Pierwszy odezwał się mój najlepszy przyjaciel.
-Maja nie puszczę Cię.
-Mario muszę chodź na chwilę zapomnieć o tym co się stąło.
-I chcesz nas zostawić. Pomyłka MNIE ostawić - wyakcentował idealnie przed ostatnie słowo. 
- Nie chcę przecież wiesz.
-To czemu wyjeżdżasz.
-Tak będzie lepiej!
-Dla kogo? - odgryzł wściekły
-Dla Ciebie, Miśka, Karola - wszystkich!
-Co?- odezwali się całą trójką.
-Tak! Po prostu nie mogę tu zostać wybaczcie.
Nie poczekałam na odpowiedź od razu wsiadłam do taksówki nie zwracając uwagi na wołania moich przyjaciół. Musiałam wyjechać. Łzy ciekły mi strumieniami. Nie mogłam pohamować emocji. W taksówce wspominałam nasze najlepsze chwile. To kiedy grałam swój pierwszy mecz - wygrany. Mariusz krzyczał na cały głos:
-Majuśśśśśśśś
To była prawdziwa przyjaźń. Chodziłam z nimi na treningi. Ich trener bardzo mnie lubił. Z Mario przyjaźniłam się od zawsze. Byliśmy dla siebie jak brat i siostra. Do naszej malutkiej paczki po pewnym czasie dołączył Misiek i Kłos. Oni byli jednymi z bardziej nieogarniętych w grupce. Doskonale pamiętam nasze ucieczki na całą noc za miasto. Ucieczki ze szkoły. To wszystko było takie wspaniałe. Miliony zdjęć na naszych telefonach. Łzy znów leciały mi ciurkiem. Z każdym wspomnieniem. Wróciłam do tego dlaczego wyjeżdżam.
***
-Tato!
-Majuś?
-Jesteś ze mnie dumny?
-Jasne, że tak!
I nagle niespodziewany napad astmy. Ja sama w domu z tatą. Zadzwoniłam do mamy. Ona zaś po pogotowie. Zabrali go. Ja z dnia na dzień patrzyłam jak staje się bladszy... Aż pewnego dnia wyszłam po wodę, kiedy wróciłam lekarz oznajmił mi to czego się spodziewałam.
-Przykro mi, pani ojciec nie żyje. 
To wtedy była próba przyjaźni mojej i Mariusza. Kiedy tylko się dowiedział przyjechał po mnie. Zabrał do siebie. Siedział przy mnie cały czas. Nie chodził na treningi. A co z mamą? Mama stoczyła się na dno. Potrzebowałą czasu. Tak jak ja. Nie mogłam patrzeć jak Mariusz marnuje swoją karierę. I to dlatego wyjechałam.*

Nie było mnie 3 lata. Po pierwszym roku utrzymywania kontaktów z Mariuszem przerwaliśm. Czemu? Sama nie wiem. Od czasu do czasu pisałam z Michałem ale brakowało mi Mario. Kłos też się nie odzywał. Czułam, że ich straciłam. Teraz los znów mnie tu skierował. Czy dam radę? Nie wiem. Ale jedno jest pewne. Nie wytrzymam nie mówiąc Michałowi, że tu jestem.